Emily stała przed zardzewiałymi drzwiami do magazynu. Odwróciła się i spojrzała w kierunku lasu. Nikogo nie było widać, słyszała jedynie odgłosy walki. Odetchnęła z ulgą, Natlie została. Teraz była jeszcze bardziej pewna tego co chce zrobić, a w dodatku ryzykowała tylko swoim życiem. Oczywiście przydałoby się wsparcie przyjaciół, ale nie była pewna czy jeszcze ich ma...Micke'a nie widziała od kilku dobrych dni, nie pojawiał się nawet na posiłkach, szukała go wszędzie, nikt nie wiedział gdzie się właściwie podział. Może jej unikał, może uciekł z obozu, tak jak kiedyś zamierzał...Nico....od wydarzeń na plaży kiedy Emily tylko go widziała musiała mimowolnie się uśmiechnąć, jednakże nie licząc pojedynków, Nico wydawał się jej unikać. Emily nie miała pojęcia dlaczego, unikał nawet kontaktu wzrokowego. Natalie, po tym co zrobiła...dziewczyna nie wiedziała, czy dalej ją zaliczać do grona przyjaciół!Ale przecież znała ją od tak dawna...skoro nic jej nie powiedziała musiała mieć ważny powód... Emily potrząsnęła głową, za bardzo się zamyśliła. Już miała popchnąć drzwi, kiedy usłyszała tupot nóg. Ponownie odwróciła się w kierunku lasu. Natalie biegła co sił w nogach, dopinając jeszcze swoje sztylety do paska. Jej czarne włosy były zebrane w ciasny kok na karku.
- Chyba nie myślałaś że puszczę cię samą.-ku powiedziała Natalie
- Po tym wszystkim? Trochę.-odparła Emily
-Posłuchaj, zanim wejdziesz i zrobisz coś mega głupiego...-zaczęła Natalie
-Nie musisz się tłumaczyć. Po prostu....to moja rodzina. Przepraszam, że ci nie zaufałam, próbowałaś mnie chronić...-zaczęła Emily. Ku jej zdziwieniu Natalie parsknęła śmiechem.
-Anders...jesteś jedyną osobą jaką znam, która po tym co zrobiłam byłaby w stanie przeprosić pierwsza. A teraz, jeśli pozwolisz, odstawmy wyjaśnienia i chodźmy skopać parę tyłków!
Emily uśmiechnęła się i pchnęła ciężkie drzwi do magazynu. W środku było ciemno,jedynym źródłem światła były malutkie okna pod sufitem, a dzień był ciemny i deszczowy. Przy ścianach magazynu stały zimne piece i puste półki. Na końcu pomieszczenia, na podwyższeniu stała ciemna postać. Emily wyciągnęła szable z pochwy i ostrożnie ruszyła przed siebie. Natalie poszła w jej ślady i wyciągnęła swoje sztylety
- A już się bałam, że nie przyjdziesz.- powiedziała postać. Podeszła kilka kroków tak, że dziewczyny mogły jej się przyjrzeć. Kobieta miała czarne, długie i proste włosy, bladą cerę i ciemne oczy. Była szczupła i wysoka. Jej długa,lśniąca suknia wydawała się być utkana z gwiazd.
-Wypuść moją rodzinę.-powiedziała pewnie Emily mierząc w Nyks szablą.
- Oj...chwileczkę kochana. Nie tak szybko.- powiedziała kobieta i zbliżyła się do nich- Natalie, skarbie! Co ty tutaj jeszcze robisz? Przyprowadziłaś szczęśliwą, możesz iść.
-Nigdzie się nie wybieram.-oznajmiła Natlie bojowo.
- Uważaj kochana, nie tym tonem do matki.
-Masz mnie, wypuść moją rodzinę i Micke'a. -powiedziała Emily
Nyks spojrzała na dziewczynę a ułamek sekundy później stała tuż przed nią. Wyciągnęła swoją bladą, kościstą rękę i złapała Emily za podbródek -Taka młoda, krucha...Kilka tygodni temu nie wiedziałaś o swoich mocach i roli. Uważasz, że coś się zmieniło? Wciąż jesteś nic nie znaczącą dziewczyną z Kansas. Mogłabym cię zabić jednym ruchem ręki, masz szczęście, że jesteś mi potrzebna i, że lubię się rozkoszować cierpieniem innych.- powiedziała Nyks puszczając szczękę Emily. -Nie jesteś tu jednak tylko by ocalić rodzinę, chcesz uratować Obóz, przerwać trwającą tam bitwę. Urocze. Będę wspaniałomyślna możesz wziąć swoją rodzinę i Micke'a i dać mi panować nad światem w spokoju. Albo walczyć ze mną.- powiedziała Nyks. Machnęła ręką, rodzina Emily znalazła się pod drzwiami. Nyks stała z powrotem na podwyższeniu po przeciwnej stronie hali a przyjaciółki znalazły się po środku. Rodzina dziewczyny była związana i przypięta do czegoś w rodzaju stojaka. Byli nieprzytomni. Emily i Natalie wymieniły porozumiewawcze spojrzenia po czym obróciły się w przeciwnych kierunkach.
-Niesamowite, cóż za zupełnie nieprzewidywalny zwrot akcji.- skomentowała sarkastycznie Nyks- Nie będzie tak łatwo.
Ponownie machnęła ręką. Pomiędzy Natalie a związanymi pojawili się trzej napastnicy. Byli wysocy i dobrze zbudowani. Wszyscy mieli czarne, rozłożyste skrzydła i czarne oczy. Przed Emily pojawił się identyczny zestaw.
-Jak to możliwe??!-zapytała Emily samą siebie.
- Robią wrażenie, prawa?- spytała Nyks pieszczotliwie dotykając ramienia jednego z mężczyzn. Hekate jest pod moją kontrolą! Skoro i tak zginiecie, a ja uwielbiam się chwalić...To była bułka z masłem. Wystarczyło zniewolić jedną, jedyną Lyssę. Później wszystko poszło praktycznie samo. Nie rób takich wielkich oczu Natalie, skarbie, nie masz zielonego pojęcia o Lyssie, prawda? Ahh...pokaż, że jednak masz dar rozumu Ateny Emily i powiedz jej kim ona jest.
- Lyssa to uosobienie szaleństwa. Służąca Hery. To dlatego bogowie odcięli nam zapasy. Po prostu oszaleli. -powiedziała Emily.
-Wisiorek, który dała mi Ann...Dostała go od Ateny. Ona też oszalała, prawda? Użyłaś jej żebym ci zaufała!
-Wystarczy tych plotek. Nie macie chyba całego dnia. Heloo, tam trwa walka. Mogłybyśmy wreszcie zacząć naszą, zanim zasnę na stojąco?- powiedziała Nyks teatralnie ziewając.
-Myślałam, że nigdy nie zapytasz.- odparła Emily z uśmiechem. Gwałtownie sięgnęła do kołczanu, nałożyła strzałę na cięciwę i wymierzyła do jednego z mężczyzn. Wszystko w przeciągu kilku sekund. Zwolniła cięciwę. Facet nawet nie zdołał zauważyć pędzącej w jego kierunku strzały. Wbiła się dokładnie w jego serce. Mężczyzna zamigotał i zniknął w obłoku czarnego dymu. W tym samym czasie Natalie przyjęła pozycję bojową. Sięgnęła do pasa i wyjęła swoje sztylety do rzucania. Z szybkością błyskawicy zaczęła wyrzucać jeden po drugim. Pierwszy trafił napastnika w oko, mężczyzna nawet się nie skrzywił. Z oka zamiast krwi zaczęła sączyć się czarna maź. Zdziwiona dziewczyna trafiła drugim sztyletem w jego lewe skrzydło. Dopiero trzeci i czwarty zdołały unieszkodliwić mrocznego anioła. Natalie za bardzo skupiła się na pierwszym napastniku i dopiero, kiedy zniknął w chmurze dymu zorientowała się jak blisko niej jest pozostałych dwóch. Wyciągnęli swoje miecze i zaatakowali ją jednocześnie. Wtedy dziewczyna poczuła, że ktoś styka się z nią plecami. Emily został już tylko jeden anioł, ale właśnie przypomniał sobie, że ma skrzydła. Krążył teraz nad nią unikając jej strzał.
-Schyl się!- wrzasnęła Emily. Natalie szybko wykonała polecenie. Anders obróciła się i zastrzeliła jednego z potworów atakujących Natalie. Szybujący anioł nie chcąc najwyraźniej zostawiać kompana samego rzucił się na Emily. Dziewczyna jednak szybko dobyła swojej szabli i przebiła nią napastnika na wylot. Właśnie wstawała,kiedy Natalie zrobiła to samo ze swoim.
-Ehh spodziewałam się, że nie potrwa to za długo...ale nie martw się, mam dla ciebie niespodziankę!!
Przed Emily pojawił się Micke. Był blady i poobijany, kiedy na niego spojrzała poczuła wstyd, że on tak cierpi a ona ma tylko kilka siniaków przez krótką szamotaninę z ostatnim potworem.
- Micke!! Wszystko w porządku? Wyglądasz fatalnie.- Emily chwyciła przyjaciela chcąc go podtrzymać. Jego brązowe loki lepiły mu się do czoła, oczy wyglądały jakby zniknął z nich cały blask. Emily ujęła jego twarz w dłonie.- Wszystko będzie dobrze, obiecuję.
Kiedy tylko wypowiedziała te słowa oczy Micke'a zaświeciły się na czarno, jego skóra stała się krystaliczne biała a na plecach pojawiły się rozłożyste, czarne skrzydła.
- Nie obrazisz się chyba, że pożyczyłam twojego przyjaciela. Został, nieświadomie, no ale cóż, jednym z pierwszych moich nowych rycerzyków. Widzisz abym mogła powstać w całej swojej potędze i zawładnąć światem bez pomocy tych uciążliwych bóstw pomniejszych i rodzinki potrzebuje czegoś co masz. Wiesz chociaż co oznacza tytuł"Dziecię Olimpu" ? Nie? Kiedy się urodziłaś, twoi rodzice byli największymi herosami swoich czasów. Mieli duże problemy z przystosowaniem się do zwykłego życia. Zgadnij kto wtedy robił za niańkę? Cały Olimp!!! Na imię Emily uparła się Afrodyta, Apollo obdarzył cię wrażliwością na wszelką sztukę. Od Aresa dostałaś biegłość w walce, od Hery szczęście w małżeństwie itd. Hebe została wybrana na twoją opiekunkę i patronkę, wzięła wszystkie twoje dary i talenty i złączyła je w twoim...zgadnij...bardziej słodziaśnie już nie mogła -.- ... Sercu. Kryształowe serce to potężne źródło mocy! Tak się składa, że akurat potrzebuję takiego podręcznego silnika.
Natalie tym czasem już od paru minut zbliżała się do tylnych drzwi. Powoli i niezauważenie uwolniła rodzinę Emily. Kiedy byli już wolni wyprowadziła ich na dwór.
Micke zbliżył się do Emily.
-M..Micke? Słyszysz mnie?- zapytała ostrożnie dziewczyna, cofając się.
Chłopak nie odpowiedział jej tylko wziął zamach i wymierzył jej cios w szczękę. W pierwszym odruchu Emily uniosła dłoń by oddać chłopakowi, lecz gdy napotkała wzrok jego ciemnych oczu opuściła z rezygnacją rękę.
Natalie wiedziała, że ani ona, a Emily tym bardziej nigdy nie skrzywdziłaby Micke'a. Nie wiedząc co miałaby zrobić puściła się pędem w stronę obozowiska, aby sprowadzić pomoc.
-Micke, jesteś tam?- zapytała z nadzieją Emily. Odpowiedział jej kopnięciem w goleń. Dziewczyna opadła na kolana.
-Posłuchaj, musisz z tym walczyć!- kontynuowała. Chłopak kopnął ją w brzuch, potem w twarz, potem znowu w brzuch. Wypluła krew, pociemniało jej przed oczami. Nyks z wyrazem triumfu na twarz pochyliła się nad nią i szarpnęła dziewczynę, tak, aby klęczała. Micke chwycił ją od tyłu, tak, że dziewczyna nie mogła się ruszyć.
-To może trochę zaboleć.-powiedziała, po czym zagłębiła swoją rękę w klatce Emily. Kiedy pociągnęła dłoń do siebie, uśmiech zszedł jej z twarzy. Pociągnęła ponownie. Coś zaczęło niebezpiecznie szumieć, a Emily zaczęła świecić od wewnątrz. Nyks zaniepokojona cofnęła się, puszczając Emily, która zaczęła wyglądać jak bomba. Świst stawał się coraz głośniejszy i Emily eksplodowała światłem. Nyks wrzasnęła i zniknęła w obłoku czarnego dymu. Micke upadł bezwładnie na ziemię a z jego oczu, ust i nosa ulotnił się czarny dym. Była to ostatnia rzecz jaką widziała później ogarnęła ją ciemność.
***
Nico wpadł do magazynu z obnażonym mieczem. W środku było dziwnie ciemno i chłodno. Nico poczuł nieprzyjemny dreszcz na plecach. Ciemność w magazynie była...inna, gęsta, przytłaczająca. Jakby oblepiała magazyn od wewnątrz. Jakiejś 5 minut temu wszystkie potwory zniknęły z pola walki. Tak po prostu, ulotniły się w chmurze ciemnego dymu. Chwilę później odnalazła go Natalie...Teraz całe niebo zasnuło się czarnymi chmurami. Było ciemno, prawie jak w nocy i zimno. Nico zastanawiał się jak mógł nie zauważyć braku Emily w swoim oddziale? Jak mogło do tego dojść? Jak mógł spuścić ją z oczu, chodź na moment...nie, żeby ...ahhh!!
Teraz badawczo rozglądał się w ciemności, przeczesując każdy metr kwadratowy przestrzeni. Obrzucił jeszcze raz okolice drzwi.
Nico niczego jednak nie zauważył i ruszył dalej, zapomniawszy o wszelkich ostrożnościach parł naprzód. Było ciemno, w magazynie nie było ani jednej lampy a z zewnątrz sączyło się tylko delikatne, szare światło. Rozglądał się gorączkowo jednocześnie bojąc się tego co mógłby zobaczyć. Jego wnętrzności przeszył lodowaty strach. Nyks nigdzie nie było widać, potwory zniknęły. Czy to znaczy że odeszła? Wygrała? Zginęła? Została przepędzona? Co z Emily?
Emily...Emily Emily !!! W tym momencie jej imię było jedyną rzeczą, która istniała w całym wszechświecie.
Wtedy coś zobaczył, a raczej dwa cosie...szybko podbiegł w kierunku dwóch leżących ciał i padł na kolana. To byli Emily i Micke. Natalie opadła na kolana obok niego i zajęła się Mickiem. Lecz Nico tego nie dostrzegł. Jedyne co widział, jedyne co było ważne to leżące przed nim ciało Emily. Jej twarz była blada. Dziewczyna miała dużego siniaka w okolicy ust, z rozcięcia na skroni musiała kiedyś płynąć zaschnięta już krew. Całą brodę miała we krwi. Cała była w siniakach i zadrapaniach. Wyglądała fatalnie. Nico poczuł jak coś pęka w jego wnętrzu, wziął nieprzytomną Emily w ramiona. Dzięki bogom, oddychała! Poczuł ogromną ulgę. Nagle jakby wielki głaz spadł z jego serca, odetchnął głębiej i opuścił głowę. Jego czarne, długie włosy dotknęły jej czoła. Kiedy Natalie go znalazła i powiedziała, co się stało przez jego umysł zaczęły przewijać się najczarniejsze scenariusze. Teraz wszystko będzie już dobrze, wszystko będzie dobrze... Nagle przed oczami stanął nu obraz nieprzytomnego Jasona, potrzasnął głową pozbywając się go, ona się obudzi, musi. Sztywną ręką delikatnie wygładził włosy Emily i jeszcze raz głęboko odetchnął.
-Nico, szybko!! Micke chyba się budzi.- krzyknęła Natalie. Nico klęknął przy chłopaku. Micke również nie wyglądał najlepiej. Mamrotał teraz coś pod nosem. Nico chciał się nachylić, żeby wyłapać jakieś słowa, lecz Micke nagle otworzył szeroko oczy. Wpatrywał się w nich przez chwilę w milczeniu. Był w szoku. Jego źrenice gwałtownie się rozszerzyły. Chłopak zbladł jeszcze bardziej.
-O bogowie ...Nyks, rodzina Emily, Emily, co z nimi??-zapytał rozglądając się gorączkowo na wszystkie strony.
- Shh Micke, nie denerwuj się. Nyks zniknęła, rodzina Emily jest bezpieczna z Willem a Emily ...-tu Natalie spojrzała na Nica.
-Oddycha. Zaraz zabierzemy waszą dwójkę do Willa. Wszystko będzie dobrze.- powiedział Nico wstając. Uśmiechnął się pokrzepiająco do Micke'a. Wiedział, że to on częściowo odpowiada za stan Emily. Nie mógł go jednak winić...-Możesz chodzić? Dobrze, zabierajmy się stąd.
Micke wstał wspierając się na Natalie. Nico ujął Emily w ramiona i ruszyli ku wyjściu z magazynu.
------------------
pisałam to wieki....ale wreszcie jest!!!!
mam nadzieję że zostały tu jakieś cierpliwie i ciekawe duszyczki. Kolejny rozdział postaram się dodać. Kropka. Postaram się dodać.
zostałaś nominowana do LBA. :) Więcej na http://nowezycieheroski.blogspot.com/p/lba.html (5 LBA )
OdpowiedzUsuńOjej, jestem nowa na tym blogu i od razu mówię ZACZAROWAŁAŚ MNIE *o*
OdpowiedzUsuńwidać, że fabuła poważnie przemyślana, zostanę tu na pewno na dłużej i biorę się za zaległości! *0*
w między czasie zapraszam do siebie http://yoou-are-my-life.blogspot.com/ ;3