30.04.2015

Rozdział 9 Olimp

***
Wybiła siedemnasta. Annabeth, Miranda i Natalie stały po pawilonem ustalając ostatnie rzeczy. Annabeth miała ze sobą mały plecak i sztylet. Była ubrana w wytarte jeansy, obozową bluzkę i Natalie nerwowo poprawiała swój sztylet i zestaw gwiazdek do rzucania. Córka Demeeter, nie wzięła ze sobą żadnej broni...teoretycznie. Miała moc, jeżeli "mocą" można nazwać panowanie nad roślinami....Miranda była trochę zawiedziona, że zamiast Willa pójdzie z nimi Natalie. Naprawdę liczyła na to, że będzie z nim na "misji". Kiedy usłyszała, że ją wybrali była zdziwiona i zdenerwowana, ale kiedy okazało się, że idzie z Willem ( no i Annabeth oczywiście)... Kiedy Ann powiedziała, że Will jest zajęty i idzie z nimi nowa- Natalie. Yhh.
-Kolejna gwiazdeczka-pomyślała Miranda- zjawia się i następnego dnia na misję! Pewnie jest wyjątkowa, wybrana!- obrzuciła Natalie szybkim spojrzeniem: czarne, upięte w kok włosy, blada cera, błękitne oczy, czarne okulary, bluzka z obozu, czarna bluza, czarne spodnie, czarne glany....Hades. Sztylet w...o! czarnej! pochwie i gwiazdki do rzucania. Co za szpanerka....
W końcu wyruszyły, doszły na skraj lasu, gdzie czekała już na nie taksówka. Kierowcą był miły, starszy pan. Prowadził z Ann niezobowiązującą rozmowę o zbieraniu grzybów na Long Island. Natalie i Miranda siedziały po dwóch przeciwnych stronach tylnej kanapy. Miranda była z natury dość miłą osobą, wrażliwą, czasami nieśmiałą. W obozie była od kilku lat, razem z siostrą. Katie była pewna siebie, ale nie przeszkadzało jej, w przeciwieństwie do Mirandy, że nie była nigdy na misji i że jest niezauważalna. Może dlatego, że była grupową... Mirandę ciągnęło na misję, chciała zaistnieć. Przez kilka lat oczekiwania zdążyła znienawidzić "wyjątkowych", nie musieli nic robić, po prostu byli lepsi, z założenia wyjątkowości. Oczywiście rozumiała siedmioro wybranych najdzielniejszych herosów, ale gwiazdki, które z dnia na dzień idą na misję....
-Jak to się stało, że jesteś tu zamiast Willa?-zapytała Miranda
Natalie podniosła błękitne oczy i utkwiła badawcze spojrzenie w córce Demeter.
-Will, bał się wychylić poza obóz. Naprawdę, tak się wykręcał...-zaśmiała się cierpko- powinnaś to usłyszeć. Zrobiłby wszystko, byle tylko nie pójść! Totalny tchórz.
-Nie mów tak o nim!- oburzyła się Miranda- Will ma swoje powody...nie jest tchórzem. Jest dzielny, poza tym nie radziłabym ci obrażać najlepszego uzdrowiciela w obozie.
Natalie przechyliła głowę, jakby badała właśnie dziwne zjawisko.
-Zawsze mam jeszcze Emily...-mruknęła pod nosem Natalie
Dojechały. Taksówka zatrzymała się pod Empire State Building. Wysiadły a Ann zapłaciła kierowcy, który próbował przekonać Annabeth, że najlepsze grzyby są za Hamptons. Dziewczyny wkroczyły do holu i skierowały się do windy. W ostatniej chwili drzwi zastąpił im mężczyzna w stroju hydraulika. Był mocno opalony, miał czarne włosy i czarny zarost. Oczy były niebieskie, nienaturalnie szklisto-niebieskie. Jak woda, kiedy wydaje ci się, że nie jest przezroczysta, a jeszcze nie można powiedzieć "niebieska".
-Przepraszam najmocniej. Winda nieczynna, muszą panie pójść schodami...-powiedział z krzywym uśmiechem.
- Może się nie znam...ale co ma winda do hydrauliki?-powiedziała Natalie krzyżując ręce na klatce piersiowej. Uśmiech z twarzy mężczyzny zniknął, jak zmazany gąbkom.
-Jeśli coś wam się nie podoba, możecie wrócić później!-powiedział mężczyzna
-Yyy...Hydros, tak? Hydrosie, ja i moje koleżanki, chciałybyśmy tylko zobaczyć widok miasta z ostatniego, 102 piętra.
- I skorzystać z toalety- dodała Miranda
Hydros zmierzył je wzrokiem i wskazał pomieszczenie na końcu korytarza.
-Toaleta.-powiedział.
-Skąd wiedziałaś, że to Hydros- spytała Natalie kiedy znalazły się już w toalecie
-Miał przecież plakietkę!-wyjaśniła Ann
-Dziwaczne imię....-powiedziała Miranda
Natalie wywróciła lekceważąco oczami. Ann podeszła do ostatniej kabiny w toalecie. Na białej ścianie była przymocowana suszarka. Annabeth wyciągnęła pod nią ręce. Nie działała.
-Kiedy projektowałam Olimp...-mówiła jednocześnie odkręcając palcami śruby od spodu suszarki-stwierdziłam, że awaryjne wejście może się kiedyś przydać.- Otworzyła suszarkę i przekręciła jakiejś pokrętło. Suszarka otworzyła się jak szafka i ukazała zamek szyfrowy. Ann wpisała w niego jakiejś cyfry i płytki rozsunęły się ukazując windę. Dziewczyny szybko weszły do windy.  Ann wcisnęła złoty guzik z napisem "Olimp". Winda szarpnęła i z niesamowitym przyśpieszeniem pognała do góry.
-Mogłam was uprzedzić, że winda to dzieło Leona. Można by się tego po nim spodziewać.-powiedziała Ann.
Kiedy winda się zatrzymała znalazły się w pięknym ogrodzie z fontanną. Otaczały ją  krzaki róż, jabłonie, wiśnie. Rosły stokrotki, hiacynty, tulipany. Wszędzie kwiaty. 
-To tajny ogród-wyjaśniła Annabeth-Ulubione miejsce mojej mamy.
Atena siedziała na jednej z ławek. Była ubrana w białą szatę i grecki napierśnik, który połyskiwał niebiańskim spiżem, jak w śnie Annabeth. Nie miała hełmu, a jej czarne loki swobodnie opadały na plecy. Oczy miała zwrócone w przeciwnym kierunku, na fontannę. W dłoniach trzymała starą księgę.
Jesteście. -Atena zwróciła na nie swój wzrok, uśmiechnęła się ciepło do Mirandy i Annabeth. Kiedy spojrzała na Natalie, jej twarz przybrała nieodgadniony wyraz
-Mamo, to są Miranda i Natalie, one...-zaczęła Ann
-Wiem!- krzyknęła Atena- Wiem, KIM one są.
-Spokojnie, mamo...
-Chodźcie za mną.-powiedziała Atena i wstała. Jej biała szata zamigotała.  Dziewczyny podążyły za nią. Wyszły z ogrodu i złotymi, ukrytymi korytarzami doszły do drewnianych drzwi osłoniętych częściowo bluszczem. Atena już miała otworzyć drzwi, ale zawahała się. Odwróciła się do dziewczyn. Zlustrowała jej jeszcze raz badawczym wzrokiem.
- Czy mogłybyście zostawić mnie sam, na sam z córką?-zapytała bogini
- No, nie za bardzo.-odpowiedziała zdenerwowana Natalie- Niby gdzie mamy sobie pójść?!
Atena wyglądała jakby chciała zamienić się w Zeusa i spiorunować Natalie wzrokiem. Dosłownie
- Odwieźcie....pffff....Hebe! O! Ganimedes zniknął, pocieszcie ją czy coś...-powiedziała i odwróciła się do nich plecami i weszła do pomieszczenia za drzwiami .
- Z powrotem do ogrodu, koło windy na prawo i schodami na 2 piętro. Hebe powinna gdzieś tam być. Dowiedzcie się czegoś...w miarę możliwości unikajcie Zeusa. I zwariowanych bogów. I lepiej Dionizosa. I Aresa. No i Hery...najlepiej...nie pokazujcie się w ogóle.-powiedziała szybko Ann, zniknęła za matką i zatrzasnęła drzwi.
-Więc, zostałyśmy we dwie...-zaczęła Miranda
Natalie przewróciła oczami i energicznie ruszyła z powrotem w stronę ogrodu. Zostawiając Mirandę za sobą. Kiedy wyszły na 2 piętro ich oczom ukazało się piękne pomieszczenie, całe ze złota i marmuru. Na środku stał obficie zastawiony stół. W centralnej części stał posąg młodej kobiety w całości wykonany z lśniącego, lekko różowego marmuru. W niszach na ścianach, obok kolumn, wszędzie były małe posągi tej samej dziewczyny.
 -νεολαία-przeczytała Miranda- młodość. To tutaj, Hebe powinna tutaj być.
-Powinna, ale jej tu nie ma!-powiedziała Natalie
-Oh, zamknij się już.-odparłą Miranda-Słyszysz?
Zza zastawionego stołu dochodził cichy dźwięk. Dziewczyny podeszły. Na złotym stole leżały różne potrawy, ciasta, ryby, mięso, torty, nektar i ambrozja. Wszystko z pięknych półmiskach i talerzach.  Stół stał zastawiony od kilku dni. Jedzenie wciąż było dobre, zaczarowane, ale stół był już pokryty cieniuteńką warstwą kurzu. Natalie dotknęła kawy. Zimna. Stara. Obeszły stół dokoła. Na marmurowej posadzce siedziała skulona postać. Dziewczyna. Hebe. Siedziała z podkulonymi
nogami. Miała brązowe, proste, rozpuszczone włosy upięte z przodu diademem. Wzrok miała utkwiony w dal. Kiedyś, musiała być starannie wymalowana, ale teraz była cała rozmazana. Lekko różowa grecka sukienka była cała pomięta i miejscami podarta.
- Przyszłyście po mnie!?-krzyknęła Hebe-Czego chcecie! Zostawcie mnie samą. Hera was nasłała? Hestia? Afrodyta?!
-Nie, spokojnie. Nie skrzywdzimy cię.-powiedziała łagodnie Miranda i uklękła koło Hebe i położyła jej dłoń na ramieniu. Córka Demeter rzuciła Natalie znaczące spojrzenie, aby zrobiła to samo.
-Hahahaha. WY, nie skrzywdzicie MNIE? Sorry dziewczyny, ale chociaż nie wyglądam jestem boginią.-powiedziała Hebe
Natalie również uklękła koło Hebe i również chciała położyć dłoń na ramieniu Hebe. Ta jednak szarpnęła się do tyłu.
- Nie dotykaj mnie przeklęta! Zabierz tą dłoń! Zostałaś dotknięta przez mrok!-krzyknęła przestraszona bogini
Natalie szybko cofnęła rękę i schowała ją za siebie.
-O czym ty mówisz? Co o mnie wiesz?-zapytała Natalie
- Natalie Orámata, Hades cię uznał. Jesteś przyjaciółką Emily Andres. Zostałaś przeklęta, dotknięta. Jesteś dzieckiem mroku. Twoi rodzice umarli przy twoim urodzeniu. Chociaż tak naprawdę ich nie miałaś. Jesteś wielokrotnie adoptowana. Zawsze prędzej czy później cię oddają. Emily jest twoją jedyną przyjaciółką, złote dziecko. Do obozu przywiózł was Jason, a teraz w śpiączce. Wczoraj prawie zabiłaś Nica, na szczęście Emily już prawie odkryła swój dar...
-Stop, stop, stop! Skąd ty to wszystko wiesz? Poza tym, nie zabiłam, prawie, Nica. Miał jakiś atak....ja.- Natalie spanikowała nagłym potokiem faktów.-Obserwujesz mnie?!
-Nie ciebie, Emily. Ta dziewczyna jest bardzo ważna, ma w sobie boską krew, ma dar. To Dziecię Olimpu. Jeżeli, chciałam chronić Em musiałam cię sprawdzić. Niestety nie mogliśmy cię zlikwidować....szkoda nie?-zwróciła się do Mirandy- Jest okropnie irytująca.
-Ona...-zaczęłą Miranda, ale zmieniła temat- Ale, co się stało Hebe?
- Ganimedes, my...byliśmy umówieni na kolację. We dwoje, zero usługiwania bogom, tylko on i ja. Nie zjawił się, zniknął. Został porwany, nie wiem już sama....-zaczęła Hebe, oczy zaszły jej łzami i już prawie się rozkleiła
-Ganimedes? A on nie był, no wiesz....ukochanym Zeusa?- zapytała Natalie
Miranda i Hebe jednocześnie obdarzyły ją spojrzeniem "siedź cicho, albo to się źle skończy" Hebe westchnęła teatralnie.
- Nie musze ci nic wyjaśniać, poza tym, gdybyśmy na Olimpie bawili się w przejmowanie się tym, kto z kim, kiedy i jak często....uwierz, daleko byśmy nie zaszli...
***
Kiedy Annabeth weszła do małego pomieszczenia, jej oczom ukazał się nowoczesny panel z wieloma, małymi, kolorowymi guzikami. Na ścianach wisiały małe telewizory z obrazem z kamer monitorujących Olimp.
- Nie wiedziała, że na Olimpie jest monitoring.-powiedziała Annabeth
-Bo nie ma. Oficjalnie.-odparła Atena- Nie wiem, kiedy Zeus kazał go założyć...Nikt nie wie i nikt nie wie, że ja wiem i że wam mówię. W każdym razie, Zeus monitoruje prawie każde pomieszczenie. U Hebe twoje....towarzyszki są bezpieczne.
- Kiedy Zeus zaczął wariować?-zapytała Ann
- Nie wiem dokładnie, ale mniej więcej 3 miesiące po pokonaniu Gai. Monitoruje nas,słyszy to, co mówimy, nawet w snach naszym dzieciom. Tu jeszcze nie dotarł, zatrzymał wam dostawy ambrozji, nektaru I niebiańskiego spiżu. Jego syn jest w śpiączce a on nawet nie reaguje. Nie pozwala nam się z wami kontaktować i wychodzić.
-Przed windą w lobby stoi Hydros, nie chciał nas wpuścić....-przypomniała sobie Ann
-Hydros? Tak! Nie...nie nie nie nie nie, wszystko zaczyna do siebie pasować. Hydros! Annabeth! Musimy kończyć, muszę coś sprawdzić. Annabeth zabieraj koleżanki i z powrotem.-Atenie oczy aż błyszczały z naukowego uniesienia. Zaczęła chodzić w kółko i mamrotać coś pod nosem.
-Chwila, mamo. Mam jeszcze pytanie, raczej mi nie powiesz, o co ci teraz chodzi...Ale, dlaczego tak negatywnie zareagowałaś na Mirandę i Natalie?-zapytała Ann
Atena zatrzymała się w pół kroku i obróciła do córki. Jej szare, burzowe oczy były śmiertelnie poważne.
- Córka mroku zjawiła się w obozie. Nie wiem, czego ona chce, ale...uważajcie. Natalie ma dary, dobre...albo nie, bardziej.... pozytywne i bardzo złe. Śpiączka Jasona, to pierwszy wers przepowiedni, wiesz, że się zaczęło. To może być gorsze niż Gaja, bo jest ich więcej. Natalie odegra ważną rolę, złom, jest pod wpływami, na razie jeszcze nie, ale....złej istoty. Jej rodzic...-mówiła Atena
-Hades?- zapytała zdziwiona Ann
-Nie o niego mi chodzi. Wież, że nie możemy wam powiedzieć za dużo. Nie, nie umiem ci tego objaśnić.
-Okay. Ja już się będę zbierać....widzę, że dziewczyny wyszły od Hebe.-powiedziała Ann wskazując na jeden z monitorów. Natalie i Miranda szły usiłując chować się i skradać przez korytarz. Nagle przed nimi zmaterializowała się Afrodyta. Miała czarne, kręcone włosy i delikatną, różową suknię. Ann zawsze chciała mieć czarne włosy, uważała je za najpiękniejsze. Afrodyta wyglądała jak idealna czarnowłosa, blada  piękność.
- Musisz się pośpieszyć. Afrodyta zwariowała. Nie mogę ci pomóc. Nie może wiedzieć, z kim się spotkałaś.-powiedziała Atena
-Jestem twoją córką.-powiedziała Ann
- Wątpię by Afro wpadła na powiązanie, zwariowana Afro tym bardziej.-powiedziała Atena i zniknęła.
Annabeth rzuciła się na pomoc nieświadomym niebezpieczeństwa koleżankom. Kiedy dobiegła do nich stały już w pozycjach bojowych, a Afrodyta...wariowała? Natalie stała pół schowana za doniczką  z kwiatami.  W rękach trzymała swoje latające sztylety-gwiazdki. Córka Demeter, stała za drugą doniczką z pędami roślin oplecionymi dookoła nadgarstków.
- Jak uroczo! Kochana Annabeth, jak tam syn Posejdona? Jesteście tacy kochani, że aż mam ochotę was zniszczyć! Cudownie!-powiedziała Afrodyta
-Dziewczyny, nie możemy się nią zajmować. Zwariowała jak Zeus!-krzyknęła Ann. Miranda i Natalie szybko wycofały się ze swoich pozycji i stanęły po bokach Ann.
-Nie uciekaj, córko Demeter! Twój ukochany okazał si ę tchórzem? Chcesz wiedzieć dlaczego? Chcesz wiedzieć czy macie szansę?!-darła się dalej Afrodyta
-Nie mam ukochanego.-odparła spokojnie Miranda
- A szkoda młodego uzdrowiciela. Byłaby z was piękna para. Niestety będzie próbował udowodnić, że nie jest tchórzem, że przeszłość zostawił za sobą. Wkrótce zapłaci najwyższą cenę! Kochany, nie prawdaż?-kontynuowała bogini
-Nie!-krzyknęła Miranda- Odwrócę jej uwagę, biegnijcie do ogrodu.-szepnęła do Annabeth i ruszyła z krzykiem na boginię. Z jej rąk wystrzeliły pnącza związując nogi Afrodycie. Wtedy Afrodytę otoczył blask i już po chwili stała w zbrojnym rynsztunku dzierżąc w ręku kuszę.. Przecięła pnącza i zaczęła strzelać w Mirandę. Dziewczyna biegła czując jak powietrze obok niej, raz po raz przecina strzała. Miranda wskoczyła na ławkę, na doniczkę. Zrobiła unik przed strzałą i wyskoczyła jednocześnie strzelając z rąk pnączami. Tym razem oplotły całą postać bogini. Miranda oceniła efekt i popędziła w kierunku ogrodu. Usłyszała za sobą jeszcze wybuch roślin i krzyk bogini. Nagle poczuła piekący ból, strzała ugodziła ją w łydkę.
- Jeszcze mi za to podziękujecie! Przepraszam!-usłyszała głos Afrodyty.
- Na pewno.-powiedziała przez zaciśnięte zęby Miranda. Noga bolała ją coraz bardziej, mimo to dogoniła koleżanki i razem wsiadły do windy Leona.
-Żyjesz?- zapytała Ann, kiedy windą szarpnęło w dół
-Tak, dostałam tylko od niej w nogę. Cholernie boli.-powiedziała Miranda
Szybko, unikając Hydrosa wymknęły się z budynku i wsiadły do najbliższej taksówki.
- Jak tam pierwsza "misja" dziewczyny?-zapytała Ann
- Całkiem nieźle, dostałam w nogę, dowiedziałyśmy się trochę o życiorysie Natalie i o przekleństwach,  okazało się, że Atena nas nie lubi, Hebe boi się ręki Natalie, mamy kilka informacji co do przepowiedni....więc, nieźle?-powiedziała Miranda
-...i wiemy, że Afrodyta, Hera i Zeus zwariowali. Chyba na dziś wystarczy. Kierunek Long Island!-dokończyła Annabeth

_______________________________________________
PRZEPRASZAM
sorki
i wgl jestem zła i wgl
brak weny-> brak chęci-> "brak czasu"-> brak rozdziałów
przez baaaardzo długo, dziękuję za waszą wytrwałość i za wszystkie nominacje do LBA, pojawią się wkrótce :D
jesteście kochani, postaram się poprawić
łapajcie długaśny rozdziałek

2 komentarze:

  1. Jeej mój kom bedzie pierwszy!!!! * tarza się po podłodze ze szczęścia*
    To jest pikne ^^ Nareszcie się czegoś dowiadujemy!!! Wiedz, że z tym dzieckiem mroku trafiłaś idealnie w mój czuły punkt, kocham upadłe anioły, istoty chaosu, mroku itd. <3 *^* Machałam rękami ze szczęścia przez połowę opowiadania xD
    Ps. Czytałaś Krk, bo jak nie, to bardzo ci polecam. Ja niedawno skończyłam to czytać i baaardzo mi się to spodobało!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic