21.03.2015

Rozdział 7 " Zaczęło się"


***
Emily była zachwycona pawilonem jadalnym, duchami wiatru, które usługiwały, jedzeniem. Siedziała przy stole razem ze swoim domkiem. Wciąż imiona i nazwiska mieszały jej się w głowie, było ich zdecydowanie za dużo. Hermes nie próżnował… Naprzeciwko niej siedzieli Connor i Travis, grupowi wrzucając frytki do coli chłopaka obok. Emily mimowolnie się uśmiechnęła i spojrzała na swój napój. Nic w nim nie pływało, jeszcze. Hermes był bogiem złodziei, podróżnych, dróg, handlarzy, handlu posłańcem bogów. Jego dzieci, nie obrażając ich najbardziej przypominały małych złodziei i zgrywusów. Uwielbiali dowcipkować i robić kawały. Natalie i wysoka blondynka gdzieś odeszły. Emily niepokoiła się. Ta dziewczyna, pojawiła się przed ich szkołą. Była tego pewna! Kłóciła się wtedy z Jasonem. Jason…Emily rozglądnęła się w poszukiwaniu chłopaka. Nie mogła go jednak nigdzie dostrzec. Pawilon nie był duży, był w sam raz. Przy około dwudziestu stołach siedzieli obozowicze, przy każdym inna ilość. Najwięcej było chyba tu, u Hermesa. Kilka było całkowicie pustych, przy innych siedziały pojedyncze osoby. Wszyscy byli uśmiechnięci, żartowali, śmiali się, przy jednym stole nawet śpiewali, przy innym spali. Emily przesuwała wzrokiem po twarzach obozowiczów, kolejne nowe twarze, nowe nazwiska, nowe wszystko. Jej wzrok padł na dziewczynę siedzącą po drugiej stronie pawilonu, siedziała sama. Miała czarne, krótkie wygolone z jednej strony włosy z fioletowymi pasemka, bladą cerę i duże przenikliwe czarne oczy, które wpatrywały się w nią bez mrugnięcia. Emily szybko odwróciła wzrok. W tej samej chwili do pawilonu wbiegł wysoki chłopak z jasno-brązowymi lokami. Wyglądał jakby dopiero wstał z łóżka i zapewne tak było. Miał na sobie zmiętą pomarańczową koszulę i wytarte jeansy. Szybko dobiegł do ich stolika i wcisnął się koło Emily.
-Micke, jednak raczyłeś zaszczycić nas swoją obecnością!- powiedział Connor
-Gdzieś ty się wczoraj włóczył?- zapytał Travis
-Dajcie mi spokój, umieram z głodu.-odparł nowy, po czym zabrał się za jedzenie naleśników, które się przed nim zmaterializowały.
- Emily, to jest Micke Levart domkowy dziwak, Micke, Emily Anders, nowa, nieuznana.- powiedział Chris.
Micke uśmiechnął się i próbował coś powiedzieć, ale z buzia pełną naleśników nie bardzo mu to wyszło. Wpatrywał się dziwnie w jej oczy. Jego były duże i brązowe z żółtymi cętkami. Było w nich coś niezwykłego, innego, ujmującego. Emily chciała szybko podjąć rozmowę, aby zatuszować zakłopotanie.
-Kim ona jest?- Emily zskazała na samotną ciemnowłosą dziewczynę
- Córka Hekate, niebezpieczna, szurnięta. Nie wiem jak się nazywa naprawdę, Lou Ellen, czyste zuo. .-odpowiedział Chris
-Czemu?-zapytała Emily
- Długie historie...W każdym razie lepiej trzymaj się od niej z daleka, uwielbia robić sobie wrogów. Domek Afrodyty, Aresa, Ateny, nie cierpią jej. Zresztą zasłużyła sobie, podobno potrafi posługiwać się magią. Manipulować mgłą, odczuciami, obrazem, rzeczywistością. Wiele razy, ujmę to tak, mogłaby mieć błogosławieństwo od ojca w kwestii kawałów. Raz ukradła Mirandzie Gardiner nos!
Micke skrzywił się po tych słowach i wymamrotał coś do siebie. Kiedy tak sobie rozmawiali do pawilonu wpadła wysoka blondynka Rachel i Natalie. Podbiegły do głównego stołu, przy którym siedział Chejron i Pan D. Zaczęły z nimi rozmawiać zamaszyście gestykulując. Widać było, że są zdenerwowane. Chejron próbował je uspokoić, ale bezskutecznie. Nagle Rachel upadła. W pawilonie zrobiło się cicho, wszystkie oczy skierowały się do głównego stołu. Natalie i blondynka podniosły Rachcel. Z jej ust zaczął się wydobywać zielony dym i po chwili otoczył i uniósł ją niczym małe tornado. Emily nie wiedziała co się dzieje, ale patrząc po pozostałych musiała to być norma, nikt nie panikował, nie był zaskoczony. Rachel uniosła się jeszcze wyżej, otworzyła usta i przemówiła. To nie był jej głos, ten był stary. Przyprawiał o dreszcze. Nie był straszny, czy okropny, ale niepokojący.
-"Dziecię burzy zaśnie pośród cieni
Przeklęta dar swój doceni
Nie zechcą zdrajczyni z powrotem herosi
Sprawczyni szał przynosi
Właściwie Król Upiorów ocenić nie zdoła
Sukces na ofierze oprze się anioła
Podwójnie pobłogosławione ostrze dziecię Olimpu wzniesie
Szczęśliwa klęskę poniesie
Istnienie istnienie zmiecie
W domu wroga odpowiedź znajdziecie
Trójkę wyślecie jedno odbierzecie
Nigdy wszystkiego nie zrozumiecie."  -powiedziała Rachel, po czym dym zniknął. Rachel upadła na ziemię. Dziwny, zielony dym zniknął. Emily teoretycznie wiedziała, że Rachel jest wyrocznią, ale nie spodziewała się plucia dymem, mdlenia i przemawiania nieswoim głosem. Bardziej "widzę, że w jutrzejszym totolotku pojawi się 2 i 9", czy coś w tym stylu. W pawilonie jeszcze przez moment trwała cisza, lecz po chwili wszyscy zaczęli pytać, rozglądać się, dyskutować.
- Kto znowu powstaje?!-krzyknął w kierunku głównego stołu jakiś chłopak.
- Jak to wszystkiego nie zrozumiemy!?-zapytała jakaś dziewczyna, pewnie od Ateny.
- Dziecię Olimpu, to każde z nas? Prawda? - zapytał Micke
Chejron wstał. Obozowicze natychmiast ucichli. Skinął głową do blondynki i Natalie.
-Jak wiecie przepowiednie są często wypowiadane na długo przed swoim spełnieniem i nie należy brać ich na poważnie. Nie wiemy jeszcze kto nam zagraża. Nie wiemy...-powiedział Chejron
-Nic nie wiecie! A przepowiednia już zaczęła się sprawdzać! Powiedz im Chase! Zaczęło się!- wstała i krzyknęła Lou. Wszystkie oczy skierowały się na wysoką blondynkę. Jej oczy ze złością wpatrywały się w Lou. Chejron skinął głową i dziewczyna wystąpiła krok do przodu.
- Zaczęło się. Pierwszy wers został spełniony. Dziecię gromu zasnęło pośród cieni. Jason zapadł w coś w rodzaju śpiączki. Miałam też sen. Atena powiedziała, że musimy udać się na Olimp. To nie jest a razie misja, w prawdziwym tego słowa znaczeniu, ale musimy kogoś tam wysłać. Powiedziała, że dzieją się naprawdę dziwne rzeczy. Niepokoi ją to.-powiedziała
***
Annabeth, kiedy Natalie opowiedziała jej wszystko nie była zdziwiona. Atena ją ostrzegła. W nocy nie mogła długo zasnąć. Kiedy już zasnęła, zobaczyła mamę. Atena siedziała w ogrodzie z fontanną na Olimpię. Była ubrana w białą szatę i grecką, pełną zbroję, która połyskiwała niebiańskim spiżem. Nie miała hełmu, a jej czarne loki swobodnie opadały na plecy. Oczy miała zwrócone w przeciwnym kierunku, na fontannę. Annabeth była dumna z tego ogrodu. Był naprawdę świetny i do tego ukryty. Otaczały go krzaki róż, jabłonie, wiśnie. Rosły stokrotki, hiacynty, tulipany. Wszędzie kwiaty. Stworzyła go z myślą o Demeter, ale to jej matka lubiła go najbardziej. Na środku stała marmurowa fontanna. W małym murku na którym siedziała Atena Ann ukryła książki. Książki, ogród i fontanna. Spokój. Czegoż można chcieć więcej?
- Czekałam aż raczysz zasnąć.-powiedziała Atena z uśmiechem.- Musisz mnie teraz uważnie posłuchać. Na Olimpie dzieją się naprawdę dziwne rzeczy. Wiem, czego wam brakuje. Zeus zwariował. Niedługo więcej z nas oszaleje. Nie wiem co to jest.Jeszcze! Niedługo powinniście otrzymać raczej jakąś przepowiednię. Pewne osoby będą wiedzieć więcej i szybciej. Posłuchaj ich, ale nie ufaj tak do końca. Musisz mieć otwarty umysł i być czujna. Nie daj się zwieść, nie daj opanować się emocjom. Czekam na was na Olimpie, być może dowiem się więcej. Nie mogę wam tego powiedzieć, Zeus wymyślił pewien sposób kontrolowania tego, co mówimy. Ten ogród jest świetnie ukryty, ale czegoś takiego i tak nie powinnam mówić. Muszę wam to pokazać. Ty i dwójka innych herosów musicie się tutaj jutro zjawić. Wieczorem. Musicie uważać, nie wiadomo kto jeszcze oszaleje. Mam nadzieję, że ja nie. Obstawiałabym Dionizosa, gdyby nie to, że jest w Obozie. Raczej nie oszaleje, ale uważajcie na niego. I jeszcze jedno, mam coś dla ciebie. Musisz dać to pewnej dziewczynie. Będzie miała wątpliwości jak postąpić. Daj jej wtedy to.
Annabeth obudziła się, jeszcze przez chwilę miała wrażenie, że czuje zapach kwiatów. Chciała wstać i wtedy zobaczyła, że ma coś w ręce. Był to wisiorek ze czarnymi skrzydłami. Musiały być ozdabiane diamentami lub cekinami bo pięknie lśniły. Wyglądały jak wykonane z gwiazd. Nie miała zielonego pojęcia komu ma je dać i jak ma niby rozpoznać, że ktoś nie wie jak postąpić. Słowa Ateny sprawdziły się Natalie i Lou wiedziały wcześniej. Z tym, że Natalie wiedziała dużo więcej i miała dziwny sen o Jasonie. A Lou, Ann jej nie cierpiała. Atena powiedziała, że ma nie dać się zwieść emocjom, ale teraz? Czy później?
Ann chciała aby przedpołudniowe zajęcia trwały w nieskończoność. Chciała odwlec naradę, ni miała ochoty słuchać kłótni o to kto pójdzie. Niestety jej zajęcia z łucznictwa minęły jak zawsze, czyli w mgnieniu oka. Annabeth nie była dobra ze strzelania, wolała strategię, grekę, łacinę, szermierkę której uczył Percy i  potworologię. No, i wolała walczyć sztyletem. Raczej nie używała łuku. Zajęcia jednak lubiła. Prowadził je Chejron, a wszystkie zajęcia przez niego prowadzone były ciekawe. Po zakończonych zajęciach Annabeth razem z Percym, Chejronem, Leonem i zrozpaczoną Piper udała się na naradę. Kiedy wszyscy zasiedli wokół stołu do ping-ponga zapytała:
-Czy stało się coś nowego złego od ostatniej narady?
-Will nie przyjdzie, siedzi w szpitalu. Obwinia się o to, co stało się z Jasonem. Poza tym, wczoraj w nocy do szpitala przyszedł Nico. Zemdlał, jest ciężko ranny. Leży w szpitalu. Jedyne, czego dowiedział się od rzymian to to, że im też brakuje nektaru i ambrozji.-powiedział Pollux, grupowy od Dionizosa.
Annabeth ciężko westchnęła.
-Dobrze...-powiedziała i opowiedziała im swój sen.-Widzicie, ja muszę iść. Potrzebujemy jeszcze dwojga. To nie jest misja Clarisse, od razu mówię! Każdy da sobie radę, mały wypad na Olimp i z powrotem. Kogo proponujecie?
- Ja pójdę, Olimpijczycy powinni mnie uwielbiać, przecież ocaliłem im tyłki! Poza tym, kto tego nie robi.-powiedział z uśmiechem Leo.
- Zaraz! To nie fair, że zawsze wysyłamy tych samych! Może my też chcemy iść?!- powiedziała Katie Gardiner- Nie mówię, że ja. Wyślijmy może dla odmiany nie grupowego? To tylko  "mały wypad" dajmy komuś szansę!
- Kogo proponujecie?-zapytała ponownie Ann
-Wiem, ze to głupie, ale proponuję moją siostrę...Miranda jest już dość długo w Obozie, ale nigdy nie była na misji, jakiejkolwiek.-powiedziała nieśmiało Katie
Wszyscy przytaknęli. Miranda była lubianą osobą. Bardzo podobną do swojej siostry Katie.
-Jeśli chodzi o dugą osobę proponowałbym Willa. Gość wysiądzie psychicznie w tym szpitalu!- powiedział Percy- Tak, wiem, że to grupowy! Ale pomyślcie ludzie!
Wszyscy się zgodzili.
-Czyli postanowione: ja, Miranda i Will. Na Olimp i z powrotem, porozmawiać z Ateną, Apollem i Demeter i zobaczyć o co chodzi Zeusowi. I może dowiemy się czegoś o nowej przepowiedni i o stanie Jasona... Prosto, szybko, bezboleśnie i w miarę bezpiecznie. Powiadomię Mirandę i Willa. Wyruszymy po popołudniowych zajęciach. Atena powiedziała, że mamy tam być w ogrodzie dziś wieczorem. Weźmiemy jeden plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami. Nie ma sensu brać więcej.
-----------------------------------------------------------------
Hej! :D
Powracam z nowym rozdziałem,
przepowiednią
i zapowiedzią misionki XD
NARAZIE tylko takiej, ale jeżeli pozwolicie mi rozkręcić historię....
*dramatyczna pauza*
mam ochotę na one shota!
zbieram pomysły na temat! piszcie
do zobaczenia za tydzień, albo wcześniej ;)
Jeeeej! (z niewiadomych przyczyn naładowana entuzjazmem)
nie chcę dodawać dużo nowych postaci, tylko troszkę XD
I próbuję uaktywnić epizodyczne, takie jak Miranda, no i Will jakoś mi tak tam pasował do tej misji
mam nadzieję że wam się spodoba uaktywnianie Lou Ellen, dzieci Dionizosa, Hermesa, wiecie, takich nie sławnych, nie mówię że zrezygnuję z Nica, Leona i reszty boskich
rozgadałam się
Emily

 
 
 
 
 
 

2 komentarze:

  1. Całkiem fajne opowiadanie :)

    http://my-life-story-2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no zaciekawiłaś mnie tym rozdziałem... Mam 3 pomysły, komu Ann ma dać naszyjnik: Lou Ellen, Natalie lub Emily (pewnie wszystkie to pudło, ale co tam : P) Pisz szybko ciąg dalszy.
    PS Napisz one-shot'a o Percico *-* (ostatnio mam fazę na Percico xD)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic